Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie angielską miednicę do mycia, ale zato drzwi się nie zamykają. Człek z naszej gliny nie śmie jednak zbytnio się tem kłopotać — angielska miednica, to w każdym razie już jakiś postęp!
Bazarow odszedł do swego pokoju i Arkadjusz uczuł nagle potężny przypływ zadowolenia pełnego otuchy: jakże to słodko spać pod dachem ojcowskim, w tak dobrze znajomem łóżku, pod kołdrą, przez drogie ręce uszytą, może rękoma dobrej piastunki, temi w miłości niestrudzonemi rękoma, które nas wiodły w dzieciństwie. Arkadjusz wspomniał piastunkę swą Jegorównę i życzył jej w myśli królestwa niebieskiego. O siebie samego nie modlił się.
Obaj przyjaciele zasnęli niebawem. Ale kilku innych mieszkańców domu nie potrafiło tak szybko znaleźć wypoczynek. Mikołaj Piotrowicz był powrotem syna mocno wzburzony. Położył się do łóżka, nie gasząc jednak światła; z głową opartą na ręce, zapadł w długą, długą zadumę. Jego brat siedział do późna jeszcze po północy w swym pokoju, w przestronnym fotelu przed kominkiem, w którym słabo jarzyło się kilka węgli. Nie rozbierając się, zmienił jednak Paweł Piotrowicz swe lakierkowe meszty na chińskie czerwone pantofle bez obcasów. Trzymał w ręku ostatni numer swej ulubionej gazety, nie czytał jej jednak. Jego oczy utkwione były nieprzerwanie w kominek, w którym niebieskawy płomyk, blizki niebawem zgaśnięcia, pełgał i chwiał się niezdecydowany to tu, to tam... Bóg raczy wiedzieć, gdzie krążyły jego myśli; z pewnością jednak błąkały się nie tylko w przeszłości: twarz jego miała ponury i zadumany wyraz, jaki się nie pojawia wtedy, gdy oddajemy się tylko swoim wspomnieniom.