Ale w małym, tylnym pokoiku siedziała w niebieską spowita kitajkę, młoda kobieta o czarnych włosach, owiniętych białą chustą. Była to Teniczka. Choć się słaniała z senności, nasłuchiwała przecież uważnie, spoglądając od czasu do czasu przez półotwarte drzwi na małe łóżeczko, z którego słychać było regularny oddech śpiącej dziecinny.
Nazajutrz rano zbudził się Bazarow pierwszy. Wyszedł natychmiast z domu.
— A więc, — myślał, rozglądając się, — zbyt piękną okolica bądź co bądź nie jest.
Kiedy Mikołaj Piotrowicz układał się ze swymi chłopami, musiał się ostatecznie zgodzić na to, aby na nowe swe gospodarstwo pozostawić sobie cztery dziesięciny całkiem płaskiej i suchej gleby. Zbudował sobie na niej dom mieszkalny wraz z mieszkaniami dla służby i budynkami gospodarczemi. Obok nich urządził sobie ogród, wykopał sadzawkę i dwie studnie; ale młode drzewa rozwijały się marnie, sadzawka napełniała się tylko bardzo powoli, a woda w studniach była słona. Tylko akacje i krzaki bzu w gaiku rozpościerały się bujnie i stąd zasiadano tam niekiedy do herbaty i obiadu.
Bazarow przebiegł szybko ścieżki ogrodowe, zwiedził dziedzińczyk z drobiem, stajnie, odkrył dwóch małych parobków, z którymi z miejsca zawarł znajomość i poszedł z nimi do oddalonego o wiorstę może małego bagna, aby nałapać żab.
— Co chciecie, panie, robić z temi żabami? — zapytał go jeden z chłopaków.
— Zaraz ci to wytłómaczę, — odpowiedział Baza-