— A czemże właściwie jest pan Bazarow syn? — zapytał zwolna.
— Czem Bazarow jest?
Arkadjusz uśmiechnął się.
— Czy też powiedzieć mam ci raczej, kochany stryju, czem on jest właściwie?
— Bądź tak uprzejmy, drogi bratanku.
— On jest nihilista.
— Jak? — zapytał Mikołaj Piotrowicz, a Paweł podniósł do góry nóż z kawałkiem masła i nie poruszył się dalej.
— Nihilista? — powtórzył Mikołaj. — To pochodzi z łacińskiego nihil, nic, tak mi się przynajmniej zdaje, więc ten wyraz oznacza zapewne człowieka, który... który niczego nie uznaje?
— Powiedz: który niczego nie szanuje — wtrącił Paweł i znowu zabrał się do smarowania.
— Który za wszystko patrzy z punktu widzenia krytycznego — zrobił uwagę Arkadjusz.
— A czy to nie wszystko jedno? — zapytał Paweł Piotrowicz.
— Nie, nie wszystko jedno. Nihilista jest to człowiek, który nie schyla głowy przed żadnemi powagami, który nie przyjmuje żadnej zasady, żadnego pryncipu na wiarę, chociażby ta zasada była otoczona w opinji ludzkiej najwyższą czcią.
— I cóż, czy to dobrze? — wtrącił stryj Paweł.
— Jak dla kogo, stryjaszku. Jednemu z tem dobrze, drugiemu bardzo źle.
— Otóż to. Ale na tem, jak widzę, my się nie znamy. Nam, ludziom starej daty, nam się zdaje, że bez pryncipiów — (Paweł Piotrowicz wymawiał ten wyraz miękko, z francuska: prinsipium, Arkadjusz
Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.