Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

po czułej z nią schadzce, Kirsanow czuł w sercu tę jątrzącą i dolegliwą gorycz, jaka powstaje w nas po jakiemś stanowczem niepowodzeniu. „Czegoż ja jeszcze chcę“ — zapytywał siebie samego, a serce ciągle go dręczyło.
Jednego razu podarował jej pierścionek, z wyrzeźbionym na kamieniu sfinksem.
— Co to? — zapytała — sfinks?
— Tak, — odpowiedział — a ten sfinks, to pani.
— Ja? — spytała i zwolna podniosła ku niemu swój wzrok zagadkowy. — Doprawdy, to wielce pochlebne! — dodała z wymuszonym uśmiechem, a oczy z tym samym, co zawsze dziwnym patrzyły wyrazem.
Ciężko było na sercu panu Pawłowi nawet wówczas, gdy go księżna R. kochała; ale kiedy ochłodła dla niego, a to nastąpiło dosyć rychło, o mało nie stracił zmysłów. Żal i zazdrość szarpały mu serce, nie dawał jej spokoju, na każdym kroku śledził za nią; sprzykrzyły się jej te natrętne prześladowania i wyjechała zagranicę. Nie zważając na prośby przyjaciół, przestrogi przełożonych, podał się do dymisji i wyjechał za księżną; cztery lata spędził na obczyźnie już to w pogoni za niewierną, już to rozmyślnie schodząc jej z oczu, aby być od niej zdala. Wstydził się przed sobą samym, oburzał na swój brak odwagi... ale nic nie pomagało. Jej obraz, ten niezrozumiały, prawie bez czucia i myśli, lecz tak czarujący, zanadto głęboko wrył mu się w duszę. W Baden zbliżył się znowu do niej, jak poprzednio; zdawało się, iż jeszcze nigdy nie kochała go tak namiętnie... Ale po upływie miesiąca wszystko znów się skończyło: płomień wybuchnął po raz ostatni i zgasł na zawsze. Przeczuwając nieuniknioną rozłąkę, Paweł chciał przy-