Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

To prawda, ale jakim tu sposobem burzyć, nie wiedząc nawet dlaczego?
— Burzymy dlatego, że jesteśmy siłą, — zrobił uwagę Arkadjusz.
Paweł spojrzał na bratanka i uśmiechnął się.
— Tak, a siła nie zdaje sprawy, — dodał Arkadjusz i wyprostował się.
— Nieszczęsny! — zawołał Paweł Piotrowicz, nie mogąc widocznie powstrzymać się dłużej; — gdybyś przynajmniej nad tem się zastanowił, co znaczy w Rosji twoja zgniła sentencja! Nie, to i anioła wyprowadziłoby z niecierpliwości! Siła! I dziki Kałmuk i Mongoł mają siłę — ale co nam po niej? Dla nas drogą jest cywilizacja, tak, tak, łaskawy panie; dla nas drogie jej owoce. A nie mówcie mi, że te owoce mało warte: ostatni bazgrała, un barbouiller, muzykus, któremu dają pięć kopiejek za wieczór, i ci ludzie pożyteczniejsi od was, są bowiem przedstawicielami cywilizacji, a nie grubej siły mongolskiej! Wam się zdaje, że przodujecie postępem, a powinniście tylko siedzieć w kałmuckiej kibitce. Siła! Pomyślcie zresztą i o tem, moi silni panowie, że jest was najwyżej półpięta człowieka, a miljony tych, którzy nie pozwolą deptać nogami najświętszych swoich wierzeń, którzy was zgniotą!
— Ha! jak zgniotą, to będziemy zgnieceni, — odezwał się Bazarow. — Ale tu babka jeszcze na dwoje wróżyła. Nie tak nas mało, jak pan myślisz.
— Jakto? Na serjo myślicie panowie dać sobie radę z całym narodem?
— Moskwa spłonęła od groszowej świeczki — odrzekł nihilista.
— Tak, tak. Najpierw prawie szatańska pycha,