Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

na myśl! ale przypomniał sobie Arkadjusza, „Stoff und Kraft“ — i zamilkł. Nie zaprzestał jednak snuć dalej marzeń, to smętnych, to pogodnych. Lubił marzyć w cichej zadumie; życie na wsi rozbudziło w nim tę skłonność. Toćże niedawno temu marzył tak samo, czekając na syna przed karczmą na szosie, a już od tej pory jakaż zaszła zmiana! Wyklarował się wzajemny ich stosunek, podówczas jeszcze nieokreślony... lecz jak, o Boże! I znowu przypomniał sobie nieboszczkę żonę, ale nie tak jak ją znał przez długie lata, nie przypomniał jej sobie jako skrzętnej i zapobiegliwej gospodyni, lecz zobaczył młodą, smukłą i zgrabną dziewczynę o naiwnym uśmiechu i warkoczach spadających wężem po jej dziecinym karczku. Przypomniała mu się tak, jak ją zobaczył po raz pierwszy. Wtedy był jeszcze studentem. Spotkał ją na schodach domu, w którym mieszkał, a gdy przez nieuwagę trąciwszy ją łokciem, odwrócił się i chciał się usprawiedliwić, przemówił tylko: „pardon monsieur!“, ona zaś na to skinęła główką, uśmiechnęła się i nagle, jak gdyby przestraszona, uciekła. Ale na skręcie schodów obejrzała się raz jeszcze i przybrawszy minę poważną, okryła się rumieńcem. A potem pierwsze nieśmiałe odwiedziny, półsłówka, półuśmiechy, i zakłopotanie i wątpliwości, i smutek, i zachwyty i wybuchy... Gdzie to wszystko przepadło? Została jego żoną, był szczęśliwy, jak mało kto na świecie... „Ach!“ pomyślał w duszy — „dlaczegóż te rozkoszne, te najpierwsze chwile nie mogą żyć wiecznie, i kończyć się wraz z życiem dopiero?“
Nie próbował wyjaśniać bliżej przed samym sobą własnej myśli, czuł jednak, że chciałby zatrzymać te szczęśliwe chwile czemś potężniejszem niż pamięć; że pragnąłby jeszcze czuć obecność swojej Marji,