Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

słyszeć jej ciepły oddech, chwytać pocałunki, i już mu się zdawało, że nad nim...
— Mikołaj Piotrowicz! — rozległ się w bliskości głos Teniczki — gdzie jesteście?
Kirsanow wzdrygnął się. Nie doznawał ani wyrzutów, ani wstydu... Nie dopuszczał ani na chwilę możności porównania między żoną i Teniczką, ale dotknęło go boleśnie, że przyszła jej właśnie teraz myśl odszukiwania go. Jej głos przypomniał mu w jednej chwili siwe włosy, przedwczesną starość, teraźniejszość... Ułudny świat, do którego już wchodził, który wyłaniał się już z mglistych fal przeszłości, zachwiał się i znikł.
— Tu jestem, — odrzekł — przyjdę zaraz, idź sobie.
„Otóż i ślady pańskości“ pomyślał. Teniczka zajrzała milcząc w głąb altanki i wyszła, a on zauważył ze zdziwieniem, że gdy się zatapiał w marzeniach, noc już zapadła. Wszystko naokół stało się ciemne i ciche, a twarz Teniczki wydała się mu tak bladą i drobną!... Podniósł się z ławeczki i chciał wracać do domu, ale rozmarzone serce nie umiało się jakoś uspokoić w piersi i zaczął chodzić po ogrodzie wolnym krokiem, to spoglądając w zamyśleniu ku ziemi, to wznosząc oczy ku niebu, gdzie już roiły się i migotały gwiazdy. Chodził długo, zmęczył się prawie, ale wewnętrzny niepokój wcale nie chciał ustąpić. O, jakżeby go wyśmiał Bazarow, gdyby wiedział, co się działo teraz w jego sercu! nawet i Arkadjuszby go potępił. Toćże on, człowiek lat czterdziestu i czterech i ojciec rodziny, czuł w oczach łzy, łzy bez przyczyny: było to coś stokroć gorszego od wiolonczeli.