prowiczowskiej) zawiera je niemal wszystkie, a przewijają się one wciąż w tym zbiorku. I wszystkie pierwiastki uczuciowe życia religijnego poety, które już odtąd staną się integralną cząstką jego poezyj — korna cześć i uniesienia mistyczne, metafizyczne poczucie grozy bytu, nicości i śmierci — ukazują się teraz w tych lirykach, przyrodzie niby tylko poświęconych.
W obcowaniu z przyrodą znajduje ujście mistyczna, pragnąca wyzwolenia z ciała tęsknota i żywiołowa moc ziemi, splecione w nierozerwalną harmonję. Przyroda była mu mistrzynią najwyższego uduchowienia i ekstazy religijnej:
O duchu boży, z wirchów i krzesanic,
Z wód tych głębiny do tak bujnych lotów
Przynaglający człowieka, że za nic
Ma one drogi, skąd niema powrotu.
Ale jednocześnie rośnie uwielbienie dla kosmicznej potęgi żywiołów, dla niewzruszonej tężyzny i mocy:
...duch nasz słyszy
Onego Ducha, co miał moc, by w tumy
Nieb sięgające pospiętrzać opoki.
Przyroda przywołuje teraz znowu do życia i harmonizuje na nowo wszystkie elementy życia duchowego, ukazując je tylko na innej płaszczyźnie. Motyw walki społecznej, prometejskiej, splata się w jedno z uniesieniem religijno-etycznem, a zarazem czerpie z przyrody potęgę kosmiczną:
Rycerski duch ludzkości,
Który zapładniał wieki,
Który sam jeden stawiał
I walił kościół swój,
W nim[1] znalazł znów wcielenie.
Wystąpił w nim na bój.
- ↑ Szczyt Monte Leone.