Strona:PL Twórczość Jana Kasprowicza.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.
36

To niepewności straszny ptak
Bije ciemnemi pióry;
Cień jego pada na ten szlak,
Co wiedzie w jasne góry.

Kiedyindziej wyzywa poeta żywioły (wiersz Wstań orkanie), ich niszczycielską orgję — w jakiejś rozpaczliwej chęci zatracenia wszystkiego, w pragnieniu nieprzemożonem sądu straszliwego. Wyraźniej jeszcze nastrojem swym przypomina późniejszy hymn Dies irae jeden z wierszy z cyklu Nad przepaściami:

Rozpacz i trwoga i ów płaz[1],
Straszna świadomość końca,
Zmieniają w zamęt cichy czas
Południowego słońca.

Odwraca się stosunek do przyrody: teraz poeta ją samą przepaja burzą własnego ducha i niepokojem, wsącza w nią jad, trujący jego serce. W jej łonie dostrzega chaos własnych mąk. W Hymnach przyroda w symfoniczno–syntetycznym zespole środków ekspresji utraci swój żywot samodzielny, stanie się jeno środkiem narzucania wizyj malarskich, wizyj, oddających stany duszy. Rozpacz i rozterka, wzrastająca do kosmicznej potęgi, domaga się jednego wyrazu, obejmującego całość przeżyć. Rok też zaledwie dzieli druk niektórych poezyj ze zbiorku Krzak dzikiej róży od pierwodruków pierwszych hymnów. Wiersz do Waruny jest też już właściwie warjantem hymnu Święty Boże.



  1. Mowa tu o wężu-potworze.