pochodzie gromad, zmierzającym do tronu Przedwiecznego, to od tej zbiorowości się oddziela i w sam na sam z Bogiem stwierdza swe: »Jestem i płaczę«. To porwany świętem uniesieniem wznosi się do pieśni, której godni słuchać tylko »stwórca i natura«:
Milczcie!
Nie do was płynie pieśń,
Co się w płomiennym urodziła krzewie...
To głos swój splata z chórem innych, by, zespolony z nim, wydać pieśń jedyną:
Nie! nie! śpiewajcie wszyscy,
Wasze to tchnienie i wasza to krew,
Wasze to serce w tym śpiewie.
Zasadnicze przeświadczenie poety o prajedności wszystkiego, jego poczucie się cząstką istoty bytu, która zatraciła z nim łączność, nie uległo zmianie:
On był i ty w nim byłeś przed początkiem,
Nim jeszcze miłość i spokój
Stały się ogniem trawiącym.
Pobrzmiewają w hymnach wyrazy tej odczuwanej wspólnoty z wszechświatem.
W jednym z wcześniejszych hymnów, Salome zwraca się ku św. Janowi z chwalbą zmysłowej miłości, przez którą zjednoczy się ze wszechświatem:
Zasłuchany w tę szumiącą dal,
Zgłębisz te głębie szumu
I ujrzysz w nim duszę Salomy,
Że była przedtem, nim w wierzchołkach drzew
Ten tajemniczy zaszeleściał śpiew.
Przezemnie, przezemnie
Rozpoznasz związek między obłoku
Rozpłomienioną urodą,
A szmaragdową jętką.
Ale nie znajdujemy tu już żywiołowych dążeń do stapiania się z przyrodą, niepohamowanego dociekania do jej wnętrza. Coraz