To poczucie, jak dysonans zwątpienia, przeplata niejeden z hymnów — jest ono tem »kamiennem, ślepem przerażeniem«, które poeta przeciwstawia błogiej jedności w łonie Boga (»On był i myśmy byli przed początkiem razem«). Wiara, poczucie obecności Boga, czyni z wieczności błogą chwilę zachwytu, która tę »wieczność chłonie«, — zwątpienie czyni chwilę wiecznością trwogi. Dlatego Lucyfer mówi duszy o Chrystusie: »Myśli, że świat wybawi od lęku...«, że zło samotności jest najgorszem. Mocniejsze niż skarga na nędzę w Święty Boże jest poczucie ogromu grzechu i jego wszechwładnej potęgi. Dusza ginie w bezkresnym odmęcie nicości i pustki:
Przedemną przepaść zrodzona przez winę,
Przez grzech Twój, Boże, ginę! ginę! ginę!
I wówczas rodzi się jakieś rozpaczne przytwierdzenie nicości — straszliwe w swej grozie:
Niech nic nie będzie,
Bo cóż być może, jeślim ja zaginął!
Na tle poczucia tej dreszcz grozy budzącej pustki i bezmiaru grzechu, zrozumianą być może siła tęsknoty duszy ku Bogu i podświadomy jej wyraz — motyw dążenia. Salve Regina jest przepotężnym chórem tęsknot ludzkości ku cudownemu objawieniu się bóstwa. Jak potęgę zła uświadamia sobie poeta ważąc w duszy jego odwieczność, tak i miarą tej tęsknoty ludzkości mają być wieki jej trwania; dlatego przez swą prastarość tak świętym jest hymn Salve Regina,
zasłyszan ongi, tak dawno, tak dawno.
Zda się, jakby tu poeta transponował na czas tę dal, jaka dzieli dążącą w tęsknocie duszę od jej niedosięgłego celu. Hymn ma ogarnąć całe wieki tej tęsknoty, grzmieć mocą niezliczonych jej głosów, rozlegać się echem gubiącej się w pustce, łkającej prośby.
Znamienna rzecz, że wyrazem tęsknoty są tu teraz nie symbole bohaterskiej wyprawy, lecz korowody jakichś pielgrzymich wę-