Strona:PL Twórczość Jana Kasprowicza.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.
67

tościowsze — moralne oblicze poety. Czemże jest teraz świat dla duszy? Że zgasła miłość i świętość — więc jeno plugawem siedliskiem, w którem gzi się kłamliwa lubieżność i wypoczywa opasły dosyt nikczemnych instynktów. Kramem handlarzy, w którym popłaca szych i bezczelność, a uniewinniać się musi zasługa. »Wódz, który wygrał sto bitew... jedynie przez niezgłębioną i niezmierzoną łaskawość tłumu wyniesion jest na szczyt kolumny«, ale rozpiera się panowanie pachołków i »żołnierze Jego Królewskiej Mości guziki mają błyszczące«. Runęła w posadach wiara — ale dalej trwa targowisko ludzkich zabiegów i prawda tego świata zwycięża. Niepodzielnie włada duch episjerów, a Bóg sądy swoje sprawuje na obraz i podobieństwo ich snów o nim (List o sądzie ostatecznym). Bóg milczy... a więc takim jest Bóg — jakiem jego królestwo!
Przepaść dzieli już od życia duszę, co pojęła »naiwność nicości« (Norwid), i jeno kamienne milczenie wyrazić zdolne zgrozę pustki, w jakiej zawisła dusza:

Żal mój bywał głośny. — Wczoraj. Lecz dziś opancerzyłem już pierś i gardło mam ściśnięte żelaznym kołnierzem, nie wołam, nie krzyczę, a tylko niemotą zdumionego wzroku próbuję mówić z głazami.

Temu, kto wdarłszy się na szczyty, ujrzał ich nagość — nie trzeba już wzniosłości. Zato świat jest »wzniosły« po swojemu, pełen zawsze wiośnianych i »ciekawych głębi« duszyczek:

Chór młodzieniaszków i dziewic, przeczulonych nocami księżycowemi, łowi w siatkę motylą swe nikłe westchnienia, w kunsztowne zamyka je oprawy i z wybitej czerwonem suknem estrady rzuca je przed półnagie damy i opasłe mieszczuchy. A zgromadzeni klaszczą w spotniałe ręce i wrzeszczą: brawo!

Piekący ból i żal, wstręt i głucha rozpacz splatają się ze sobą naraz w tem rozprzężeniu wszystkich uczuć. Wszystko już jest jedno dla duszy, gdy zatracone są na wieki miary wszelkich wartości. Zgnieść tylko w sobie resztki tych uczuć, co jak bluszcz czepiają się ruiny. Niech żyje trywjalna wesołość — patos bowiem

5*