znieść mogą dzieci, nierozumiejące jego mocy, która rozdarłaby krzykiem piersi, gdyby go nie zdławić zawczasu!
Wielka jest swoboda śmiertelnej pustki. Radość to jesieni, że tak swobodnie deptać można pola, z których śmierć uprzątnęła nareszcie zawadę bujnych zbóż!
∗ ∗
∗ |
Stanęliśmy oto u szczytu humoru, u tej jego krawędzi, gdzie styka się on i splata z najwyższym tragicznym patosem. Jest to moment najwyższego napięcia tego rozdwojenia wewnętrznego, które znamionuje tak zwany »humor niepojednany«. Wymienione na wstępie »niewspółmierności« tej książki są gamą wszelkich rodzajów tego humoru rozterki, nastroju wydobywanego z dysonansowych zestawień, wzniosłości unoszącej się wzwyż przez odpychanie tego, co jest przedmiotem wzgardy, — igraszki zniecierpliwienia i bólu. Zdać sobie sprawę ze skali tego humoru, z bogactwa jego tonów, to znaczy uświadomić sobie stany na dwóch przeciwległych krańcach tej skali.
Opowiadanie Śpiewający, z którego urywek ostatnio przytoczyłem, wskazuje na zbliżenie do jednego z tych biegunów. W tem opowiadaniu jest takie cierpienie, które wyrzuca człowieka poza obręb... przyciągania ziemi. Stąd ta ulga i ta wesołość. Nie dotknie żadna strata tego, kto wszystko stracił. Pięknie wyraził to kiedyś Wyspiański: »Wesoły, jestem wesoły i śmieję się do łez...«. »Miałyżby smutki jeszcze wrócić, kraść, co już dawno ukradzione?«