szego współczesnego życia, więcej warta, niż wszystkie najkunsztowniejsze satyry, igrające refleksami względności ludzkich mniemań. Nikt nie napisał dobitniejszej i bardziej złośliwej satyry na nowoczesną demokrację, niż ten szermierz praw ludu. Nikt cyniczniej nie obnażył wszystkich »świętości« naszej kultury i nie zachwiał ich bardziej zuchwałym relatywizmem, niźli ten wierzący, ten surowy moralista.
I mimo wszelkich pozorów sceptycyzmu, dekadencji, mimo zarzutów »skrzywienia przez modernizm«, książka ta właśnie wszelkim dekadentom pozostała najbardziej obcą, choćby, zda się pozornie, ich najbardziej mogło pociągnąć jej wyrafinowanie. Zbyt mocna jest bowiem przy całem swem wyrafinowaniu. Zbyt pełna świątynnej powagi, przy całej pstrociźnie artystycznych środków.
Jeśli już szukać analogji w sztuce obcej dla dania obrazu tej książki — to nie tyle z gotykiem, jak to czyni A. Potocki, ile z rzeźbą zdobiącą kościoły romańskie możnaby porównać wrażenie, jakie wywołują liryczne jej ustępy. Ta sama niewspółmierność, jakiej poczucie nasuwa się nam współczesnym, patrzącym na te dawne zabytki, cechuje formę tej książki. Ten sam, zda się, prymitywizm i niezgrabność w szukaniu wyrazu na rzeczy wieczystej powagi, tak pozornie z treścią niewspółmierny — a jednak wyrażający ją w sposób jedyny. Od precyzji pozornie daleki, a zarazem nasuwający myśl o znikomej małości wszelkich usiłowań kunsztu tam, gdzie mają być wskazane rzeczy niewypowiedzialne, jak wieczność i śmierć, nasuwający myśl, iż właśnie ta najprostsza droga, którą wybrał artysta — jest najlepsza. Jak w rzeźbach romańskich, czuć u Kasprowicza jakąś przysadkowatą, krępą tężyznę wyrazu, jakąś prymitywną a czcigodną monumentalność. Zgruba ciosane kształty mają uśmiech lotniejszy w zagadkowości swej — niżliby je zdołał wymarzyć wykwintny kunstmistrz. Jakby z świadomem poczuciem pokrewieństwa swej poezji do takiej sztuki średniowiecza, pisał poeta te słowa: »Wzniosłem ci portal! o mój walący się domie! W blokach czarnego marmuru wyrzeźbiłem je (posągi) na skrzydlatych gryfach jeden na drugim, iżby tworzyli chór, niebiosom kamienne podający pieśni, wyśpiewane duszy, która się zmogła ze złem«.
Strona:PL Twórczość Jana Kasprowicza.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.
75