Strona:PL Twórczość Jana Kasprowicza.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.
92

słość niedających się ogarnąć — w bogactwie, złożoności i niepochwytności swej — jakichś całych obszarów wzruszeń:

W dalach giną skamieniałe oczy —
Skroń Chrystusa krwawym potem broczy,
Niezliczone, długie broczy wieki —
Pod turniami ciemne rosną smreki.

Ten środek poezji prymitywnej, zadowalający dziecinną, pierwotną radość rymu, możnaby porównać chyba tylko, jako instrument, do fujarki – ale Kasprowicz, przemieniając brak logicznych związków między wierszami prymitywów na pełen głębin irracjonalizm — stworzył orkiestrę, zdolną wygrać hymny uniesień. Wzniosłość utworu, poza monumentalnością, gigantycznością obrazów, ma źródło przedewszystkiem w metafizycznej głębi, grozie i szerzy symbolów, niedających się przeżyciem wyczerpać, przeniknąć do dna, bo irracjonalnych. Ale technicznie wspiera się ta wzniosłość na wspomnianym prymitywistycznym środku. Właśnie te niedające się zgłębić niedomówienia budzą wciąż nawarstwiające się jak lawiny wzruszenia, rozpierające piersi. — Oto np. ten kontrast dwu zestawionych, »nie mających nic wspólnego« faktów:

Oszalały, k’niebu się dobija —
Płacze w Raju Przeczysta Lilija.

A jednak poeta w odstępie tych przeciwieństw zawarł całą skalę uczuć — od rozpacznych, w niebo wołających tęsknot metafizycznych, aż do przeszywającego żalu ich bezowocności i nieskończonej, bezbrzeżnej melancholji.
W Pieśni o Waligórze odnajdujemy wszystkie stany tak znamienne dla życia religijnego poety, jego wahania i oscylacje. Jest tu i owa przepotężna rozpacz zwątpienia, wybuchająca z potęgą żywiołu, pragnącego zniszczenia i zatracenia wszystkiego w nicości:

Czemu góry nie padacie w złomy,
Gdy w mej duszy piarg i gruz widomy.

Znalazły tu wyraz lęki i zgroza przerażeń i zdumień religijnej natury, w owej gigantycznej wizji powodzi i płynącej po niej łodzi z Lucyferem: