tu metodę mego postępowania wyjawić otwarcie, by nie wprowadzać w błąd złudnem wyobrażeniem jakiejś jednej linji ewolucji w tej tak wyjątkowo złożonej, tak pełnej nawrotów i przeciwieństw twórczości.
∗ ∗
∗ |
Różnicę, która zachodzi między Hymnami a liryką symboliczną i refleksyjną zbiorku Ballada o słoneczniku[1], przyrównałbym pod pewnemi względami do tej, jaka dzieli Improwizację z III cz. Dziadów od wierszy Snuć miłość, Broń mnie przed sobą samym lub Widzenie. Analogja budzić może mnóstwo zastrzeżeń, ale pozwoli mi podnieść tu wyraźnie na wstępie pewne bardzo ważne momenty. Może naprzód przypomni ową drogę ewolucji, którą każdy przechodzi: wielka dojrzałość przemawia ciszej, nawet gdy przemawia mocniej. Paryskie zwłaszcza liryki Mickiewiczowskie, uwagi i urywki z tego okresu cechuje również tchnienie mistyczne, taż sama małomówna prostota, poniechanie wszelkiego estetyzowania, gdy tymczasem w Improwizacji Konrada dominującą rolę odgrywał jednak mimo wszystko artyzm, ekspresja poetycka. Hymny Kasprowicza, jeśli pominąć tu cechy indywidualne, typowo Kasprowiczowskie — to zjawisko artystyczne niezmiernie znamienne dla stylu sztuki modernizmu. W typowo modernistycznej, »syntetycznej« sztuce Hymnów, operującej środkami muzycznemi i malarskiemi, motywy i elementy religijne były jednym ze środków symbolicznej ekspresji poetyckiej. One służyły tu za narzędzie artystycznego wyrazu bólu istnienia i wszelkich, metafizycznych i nie metafizycznych, tęsknot i pragnień. O wielu z liryk zbiorku Ballada o słoneczniku można powiedzieć, że w nich rzecz się ma odwrotnie. Artyzm służy tu tylko do jak najwierniejszego wyrazu uczuć religijnych, metafizycznych i etycznych — z poniechaniem wszelkich elementów artystyczno-dekoracyjnych. Wiara w mistyczną czy metafizyczną wartość sztuki była u modernistów raczej marzeniem poetyckiem. O nich to właśnie możnaby
- ↑ W przeciwstawieniu tem świadomie wyłączam omówioną w rozdziale o balladach Pieśń o Waligórze.