— głuche cię o nich doszły wieści —
i nie wiesz, jak i kiedy dotrzesz do granicy
obłędnych kroków swych;
oby twym drogom błogosławił
ktoś, kto cię kochał kiedykolwiek
a dziś pochowan jest w grobie.
Wola zatracenia się w nicości, druzgocąca symfonję tonów Dies irae w najwyższem ich dramatycznem napięciu ostatnim tonem, po którym następuje śmiertelna cisza, — tu, w Savitri, takiemi oto cichemi, niemal przepojonemi błogością zatonięcia w Nirwanie wyrażona została słowami:
Pragnę jedynie tego,
iżby me stopy śmiertelne
nie zostawiły śladu
na tych samotnych ścieżkach,
iżby mój wieczór był jak potok górski,
kamienie walący w przepaść...
Niechaj je wali z hukiem...
...albo niech raczej, łamiąc twoje prawa,
każe im zsunąć się w ciszy...
∗ ∗
∗ |
Kontrasty i przeciwieństwa poezji Kasprowiczowskiej dałyby się porównać do przeciwieństw nastrojowych symfonij Beethovena, choć nigdy nie występują tak niespodziewanie. W tym samym zbiorku, przepojonym najgłębszym patosem cierpienia, mamy poezje, ukazujące inne źródło ciszy, świadczące o dokonywającym się zwrocie ku pogodzie. Na wstępie, w wierszu Nie zgasłaś pieśni, wspomina poeta o jakimś przełomie cierpienia w swej duszy, jakby dziwiąc się, że nie zamarł ten głos w zamęcie walk wewnętrznych.
Cierpienie nie zmogło duszy — postawiło ją na wyżynach, skąd bliższą stała się prawdy życia. Ale pozostało to, co zostawiają największe cierpienia: wstręt do głośnego ich wyrażania; stąd pragnienie obrania innej drogi dla pieśni, »zstąpienia z hymnu do prostej powieści«: