Ale miłością od tego świata się nie oderwał, więc obranie tej drogi jest mu samemu wyrzutem:
Nie mówcie nikomu,
Że nic wam wzamian nie dałem: w samotni,
Do której dążą me stopy pielgrzymie,
Będę miał dosyć czasu, by swe imię
Własnym obarczać wyrzutem.
Pozornym jest skrajny egotyzm; w rzeczywistości poeta przenosi tylko w głąb własnego serca zmagania z Bogiem o losy świata, i w niem przeżywa najgłębsze bóle i radości życia za innych; to nie przestaje być nigdy dominującą, niemal wyłączną treścią jego poezji. Przedmiotem jej zawsze człowiek i życie, dusza i Bóg. Dlatego skromnym jeno wyrazem tej prawdy są słowa uniewinnienia: »O was mówię, gdy mówię o sobie«.
Naprzód był piewcą i zwiastunem nowego jutra — później sam stał się głosem ludzkości, stapiając duszę z chórem tęsknot ziemi, — a w trzeciej swej potędze jest słuchaczem pieśni własnego serca, żebrzącym łaski jej objawień:
Święta, jedyna pieśni, Ty łowiąca
Szumy i szepty, które sennie płyną
Z za niewidzialnych granic! Oto znowu
Zbliżam się k’tobie i znowu spoglądam
W głębie twych oczu...
Ta zmiana charakteru socjalnego sztuki Kasprowicza pozostaje oczywiście w najściślejszym związku z kontemplatywnym charakterem jego obecnych przeżyć, ze skupieniem się w sobie, koncentracją wewnętrzną. Wniknięcie w psychologiczne czynniki tego stanu objaśni nam dziwne, złożone zjawisko, jakiem jest stosunek poety do pieśni. Odczuwa on ją jako odrębną od siebie istotę, której, niby poddany, zapytuje teraz: »Dokąd pójdziemy? Powiedz! Mów!«
Skupiona wokoło fascynujących centrów, któremi są najgłębsze przeżycia moralne, pewna sfera życia duchowego zwiera się jakby w zamkniętym kręgu, oddzielonym od reszty, — poczyna stanowić