Nienawidzę ja ludzi, co w sobie
Nie mają ciepła!...
Wiara i zwątpienie w tej skłonnej do krańcowości duszy nie są czemś, psychologicznie biorąc, sprzecznem — są tylko świadectwem żaru życia religijnego. Bezwzględność nakazów moralnych Kasprowicza nie wyklucza też — analogicznie — jego niepewności moralnych, które znamy choćby z Marji Egipcjanki, czy niektórych fragmentów Dróg krzyżowych, jest również tylko wyrazem żywego, głębokiego nurtu przeżyć tej natury. Wszak podkreślanie irracjonalizmu bohaterstwa czy poświęcenia było formą patosu wyznawcy, wzniosłą jego przekorą. Korrelatem wielkich tych umiłowań jest właśnie surowość i bezwzględność nakazów:
A komu ofiarna
Wydała się udręka bezpłodna, na szyję
Niech sobie sznur zarzuci pokutny i klęknie
Przed Wolą, co jest cudem!
Jak niemal fizyczną wydawała się siła wybuchów tęsknoty metafizycznej w Pieśni o Waligórze, tak też brutalnym, miażdżącym w swej pogardliwości jest gniew, jaki poeta ma dla zaprzańców najwyższych wartości moralnych. I dlatego najkarczemniejsze — nielicujące pozornie z poezją — gromy tego oburzenia, wbrew wszelkim konwencjom, wywołują uczucie wzniosłości. Przez nie wyczuwamy zapamiętanie się w porywie uniesień. Najznamienniejsze rysy tej niepohamowanej, zarówno w gniewie jak w umiłowaniach, natury odsłaniają nam wybuchy uczuć w Drogach krzyżowych — apoteozie krucjaty dziecięcej, symbolu triumfu bezrozumnej ofiary nad poziomem krótkowidztwem:
Ktoby zaś kiedy chciał powiedzieć wam,
Że w tej ofierze był li złudy kłam,
Że poryw Ducha wiedzie na bezdroże,
Że li rozsądek Prawdą zwać się może —
Ktoby z podstępnym tak uśmiechem rzekł,
Tenci jest głupi i nikczemny człek.
Ale ponad nienawiść, która jest formą miłości fanatycznej i bezmiernej, ponad brutalstwo wzgardy dla obłudy i kłamu (wy-