raźnie odsłania nam to wiersz Rada), wznosi się czasami żądna swobody, gardząca regułami, ufająca jeno przeświadczeniom swym najgłębszym — dusza:
Nikogo, mówięć, nie słuchaj, jedynie
własnego serca, jeśli serce swoje
umiałeś życiem zamienić w świątynię,
w której się ciszą stają niepokoje.
...............
...............
O prawach świata myśl, jak o przepisie,
który łańcuchy stwarza i kagańce
dla psów...
Natura Kasprowicza jest nietylko niepohamowana i twarda, ale i krnąbrna. Sam kiedyś wyraził to ze wzruszającą, niemal naiwną prostotą:
Nieraz mnie jakaś chęć porywa dzika,
Nie licująca z moich lat powagą,
................
Żem jest jak dziecko, co się z rąk wymyka
Swoim dozorcom.
Tę właśnie cechę posiada i jego etyka. Żartobliwy wiersz, zwrócony do psa, Smoka, stwierdzający z radością, »że zostanie sobie chamem, który słucha, gdy zechce«, odsłania nam rąbek tej żelaznej indywidualności, żądnej nadewszystko swobody, gardzącej wszelkim konwenansem.
To też pragnienie ofiary i męki odkupienia jest tylko bujnym wykwitem śmiertelnych umiłowań i nie pozostaje w żadnej sprzeczności z olbrzymiem, również żywiołowem umiłowaniem życia, z nienawiścią, jaką mają natury o rwących instynktach i popędach, względem ślepców i zaprzańców jego uroków:
Zaprzeczyć praw zwierzchniczych przeroztropnym głosom,
Każącym wciąż odważać korzyści i straty...
....................
Bez torby pójść, bez kija, wiedząc, że bogaty
I strojny jest li człowiek, który umie bosą
Po rżysku chodzić stopą, chylić się ku kłosom...