zawsze towarzyszy poczucie grozy nicości. Ale swoisty urok zwycięstwa życia ma to zmaganie się jego irracjonalnej siły z grodzącym odeń widmem przewidywań i odgadnięć, które same przez się wnoszą walor pełni świadomości życia — otwartych oczu. Mamy tu całego poetę z jego metafizycznym językiem duszy, w te słowa zwracającym się do swej miłości:
Wierzaj, daleko będzie nam weselej,
Gdy pogwarzymy o śmierci.
Czasami jakaś mroczna zasłona zda się go dzielić od życia, ukazując je jako obce, w niezmiernej dali, w której fale wiary i niewiary równoważą się w gładkiej, chłodnej, obojętnej powierzchni bez ruchu i cała treść życia spływa w jej złudny, złowrogi połysk; wówczas to skarży się poeta, że
...te słowa
Piszę na wodzie, na spokojnej fali
Mojego wnętrza, co ściąć się gotowa
W zimniejsze jeszcze i szkliste zwierciadło,
Ażeby odbić w swej tafli przeźroczej
Ten chłodny grymas widma, które siadło
Tuż u jej brzegu.
A czasem bujna, nieprzeparta moc żywiołu życia pociąga duszę, niepomną już, co głosem życia, a co jego trwogą, — podobnie jak przemoc jesiennego wichru ciska resztki listowia w przepaść:
Z rozwiązanemi oczyma
Pędzę na oślep ku tobie,
Nic mnie już nie powstrzyma —
Ty śmiej się! Drzewam widział w jesiennej żałobie.
A jednak i poprzez rozterki sumienia, poprzez obraz zmagań między mężczyzną a kobietą, w walkę bowiem zmienia się to, co miało być urokiem życia, przebija owa Kasprowiczowska krnąbrność i przekorność, właściwa tajnemu związkowi dwojga dusz:
Z jakąż czelnością duch nasz z pęt wyzuty
Sypie zwycięski wał nieporozumień
Pomiędzy nimi a nami —