zwarte, proste i wyraziste, jest zwrot jednej z liryk, w którym poeta wierch lodowy przyrównywa do hymnu stalaktytowego: w myśli budzi on kontrastowe wspomnienia dynamicznej, skłębionej mnóstwem środków estetycznych kompozycji dawnych hymnów poety.
»Przymus żegnania ziemi, gdzie człecze czuje się serce człeczem«, wyrażający się w raz po raz powracających tonach melancholji, smutku, rozrzewnienia i rezygnacji, nowym jeszcze węzłem miłości wiąże poetę z każdym przejawem życia. Dlatego to tęsknota oplata z taką miłością najdrobniejsze źdźbło życia, dlatego to najprostsza jego treść (wiersz Pszeniczny snop) tak głęboką, jedyną budzi miłość i troskliwość. Stąd to miłosne zatapianie się w obraz życia, właściwe pożegnalnym spojrzeniom.
Chwile odsłaniają oblicze poety, nietylko zwróconego ku treściom metafizycznym, lecz także ku ziemi, ku życiu, ku radości i smutkowi rzeczy konkretnych i ich pięknu. Więc też, prócz przeżyć egotycznych, znajdujemy kilka wierszy poświęconych pięknu przedmiotowemu, zewnętrznemu, jak Kosmaty faun, Posejdon srebrnołuskie zwołuje delfiny, Tu, pod tym z trawertynu żółtym architrawem i t. p.
Często pojawia się wysoki ton przeczystych upojeń życiem, ton cichej a mocnej miłości jego uroków; raz wraz chwyta poetę ów właściwy porze jesiennej, fascynujący, nieprzeparty pociąg ku ziemi, nienasycone jej krasą budzi pragnienia.
A gdy tam, w Balladzie o słoneczniku, mieliśmy retrospektywne syntezy przeżyć duszy-wędrowniczki, tragiczne historje walk i próżnych ofiar ludzkich (Drogi krzyżowe), tu mamy cykl wspomnień z odwiedzin stron rodzinnych (Pamiętam te piaski nad wodą i t. p.). Nie mówiąż same za siebie tytuły tych wierszy: Za wszystko jestem wdzięczny, A jednak chciałbym jeszcze pójść pomiędzy ludzi, Zwaliska lubię i twe wino lubię...?
Całą tę postawę streszcza przepiękne, krótkie powiedzenie w wierszu Już spełnia się przemiana:
...Zaiste! Czas wielki,
By morza nie rozkładać na gorzkie kropelki —
Niech we mnie jego cały jasny dziw zagości!