Natura jest mu mistrzynią w zrozumieniu wszechprawa życia, co wszystkie kolizje i wszystkie przeciwieństwa w harmonję łączy. Wnikanie w nią pogłębia w poecie poczucie wyzwolenia duszy z dysonansów życia, zrozumienie harmonji, co śmierć i życie, byt i niebyt obejmuje. Najdrobniejsze zjawisko, spadający liść, mieści w sobie naukę mądrości życiowej:
Z tak słodką opada ciszą,
Tak się odrywać umie
Od życia, że śmierci nie czujesz
W niedosłyszalnym szumie.
Kto ujrzał tę prawdę, ten posiadł już wszystko, bo jest ona tylko jedna. I tu równają się znowu wszystkie wartości. Ubogim jest ten, co posiadł skarb najwyższy, bo wyrzeka się wszystkiego. Mądrym i niewiedzącym nic, bo ta jedna prawda mu wystarcza:
Wiem: słońce jutro wzejdzie i znowu zagaśnie
Jak dzisiaj. Czyliż wiedzy potrzeba mi więcej?
(Chwile)
Teraz już zrozumiałą jest geneza prostoty formy ostatniego dzieła; uwydatni nam to jeszcze bardziej jakby parafraza z Księgi ubogich do wyżej cytowanego wiersza:
Ta jedna licha drzewina —
Nie trzeba dębów tysięcy!
Z szeptem się do mnie nagina,
Jest Bóg, i czegóż ci więcej...
Pocóż miał szukać dla innych symbolów zawiłych, gdy jemu najlichsze źdźbło trawy najgłębsze tajemnice objawić może? Ten sam rytm życia ożywia morze, co drgnienie fali najmniejszej. Na prostotę formy składają się jeszcze inne czynniki. Pogarda natur głęboko etycznych dla wszystkiego, co zewnętrzne, błyskotliwe, grała tu rolę niewątpliwie. Z natury treści poezyj Kasprowicza wynika, iż nietyle piękno, co wzniosłość jest dlań najodpowiedniejszym wyrazem. A jest jakaś wielka wzniosłość kontrastu wielkości, wyrażonej przez rzeczy małe i proste, wielka powaga siły, którą najlżejszy ruch przejawia.