najwyższe i najbłahsze umiłował zarówno, dlatego, że obejmuje wszystko — wszystko jej harmonję naruszyć może.
Tak nam o tem opowiada poeta w rozmowach swych z wierchem lodowym, — druhu jedynym, równym mu w skupionej, granitowej mocy:
I dziś mnie, o wierchu promienny,
Z koła wytrącić może
Gdzieś jakaś umarła wierzba,
Gdzieś gradem pobite zboże.
Wtedy w olbrzymich skrótach powtarza się walka i wędrówka poety od początku.
Choć mówi nam poeta: »przestałem się wadzić z Bogiem«, wyznaje za chwilę:
Mam jeszcze tę cichą nadzieję,
Że na dnie mego spokoju
Żar świętej wojny tleje.
Ale i odwrotnie — ponieważ harmonja duszy nie była przepomnieniem tragizmów, kolizyj i walk życia, więc i wypadki dziejowe, które wtrząsnęły poetą do głębi, nie zburzyły doszczętnie porządku i ustosunkowania wartości w jego duszy, ani nie zmieniły jego zasadniczej postawy, choć obudziły lęk i troski, choć nieśmiałą uczyniły wiarę.
Zarówno czasy, jak i skala przeżyć sprzyjały temu, by mimo pojednania nie brak było i w Księdze ubogich przeciwieństw, stanowiących nieodłączną właściwość życia duchowego tego poety.
Różnica w stosunku do dawniejszych poezyj polega na tem, że inne jest tu ustosunkowanie przeżyć. Groza, lęk, troska, wątpienie, śmierć, ujęte są tu i odczuwane »pod kątem« poczucia trwałości wartości wieczystych, przenikają one w sferę uczuć, przepojoną ich obecnością. Motywy dążenia, motywy pragnienia obcowania, symbole grozy życia, jak śmierć i krwawe łuny zachodu, mają tu stąd swą hieratyczność. — Znajdziemy je tu wszystkie.
Ten, który w wielkiem pojednaniu z życiem niebo z ziemią połączył, toczy dalej w duszy walkę między dwiema tęsknotami: jedną,