Gdy porównamy te strofy z analogicznem wezwaniem poety, żądnego »świętej bożej sławy«, skierowanem do Pieśni w wierszu Fragment (w zbiorku Ballada o słoneczniku), uświadomimy sobie w całej pełni, do jakiej potęgi wyrazu dochodzą w Księdze ubogich motywy Kasprowiczowskiej poezji. Widocznem jest i na tym przykładzie, jak wzrost potęgi i monumentalności ekspresji łączą się tu w jedność ze spotężnieniem przeżyć par excellence duchowych.
Wiersz przytoczony jest też typowym jako przykład religijno-mistycznego charakteru przeżyć twórcy tej księgi.
Wskazałem już na element humoru w tych lirykach i związek humoru z dumą i pokorą poety. Sam humor rodzi się jednak z wniosłości przeżyć religijnych, ze spojrzenia na świat pod kątem wartości wieczystych. W obcowaniu z temi wartościami dusza poety czuje się bogatą i biedną, i to jest źródłem jednego z paradoksalnych przeciwieństw tej książki. Dlatego potędze i sile towarzyszy ta nieśmiałość i cichość pokory, gigantyczności porównań najskromniejsza prostota.
Mierząc dzieło swoje miarą najwyższą, patrząc nań jak na znikomy twór ludzkiego żywota, dążąc do określeń najprostszych, przyrównał je do kładki:
Na rzece mej, w wieczność płynącej,
Wspaniałe nie stoją mosty,
Kładka li z chwiejną poręczą —
Stawiał ją człowiek prosty.
Ale tą kładką, po której »nie przejdą tłumy — najlżejszy wiew ją porusza«, — kładką, co łączy nad otchłanią zwątpienia, stromą ścieżkę ludzkiego żywota z twardym gruntem pewności, jest i wiara. Upraszczając symbole, połączył poeta w jednym obrazie dwie treści dla siebie najistotniejsze, rzeczy bliźnie, wiarę i dzieło swego żywota.
W skromności swej odsłaniając przed nami podwaliny świątyni, którą zbudował, by ją pod sąd oddać, by nie ostało się na dnie serca nic tajonego, — wskazał poeta najgłębsze tej wiary źródło: