mia utajona siła dawała mu tę możność rozwoju. Z głębokiego poczucia własnej niewyczerpanej mocy zrodziły się te słowa sonetu Mróz:
....... W lesie
Zamarły drzewa. Lecz szumiąca echem
Wieczności, w tajniach gór zrodzona rzeka,
Hymn swój, wciąż żywy, w dal miesięczną niesie.
Jest to klęską naszej kultury, że artyści, bądź przez brak bodźców, jakie daje stałe współzawodnictwo, bądź przez manierę, jaką grozi często osamotnienie, bądź z powodu utrudnień zewnętrznych, mających źródło w ogólnym stanie naszej kultury, — doszedłszy w rozkwicie sił męskich do zenitu, bardzo często przestają być twórcami w ścisłem znaczeniu tego słowa. Inaczej Kasprowicz. Przez pedanterję, którą chciałbym dać rękojmię rzetelności sądu, wymieniam tu Bunt Napierskiego, okolicznościowy utwór Baśń nocy świętojańskiej i Ucztę Herodjady, jako utwory, które nie wnoszą nowych wartości w jego twórczość, a i ten sąd budzi zastrzeżenia. Każdy zbiorek poezyj, każdy tom, to nowy twórczy wysiłek, nowy okres rozwoju.
Na wstępie pierwszego rozdziału zaznaczyłem, że Kasprowicz uczestniczył twórczo w szeregu faz rozwoju naszej literatury, i to w tym czasie, gdy sztuka wznosiła się w szybkiem tempie na szczyty, nieznane od czasu wielkich romantyków.
Dlatego tak rozbieżnemi wydają się sądy o jego twórczości, gdy porównamy je wszystkie, z różnych okresów. Ci, którzy wielbili Kasprowicza za utwory tendencyjno-społeczne, dopatrywali się skrzywienia jego twórczości przez modernizm. Typowi moderniści, którzy wielbili symboliczność i metafizyczność jego poezyj, uznając Hymny za zenit jego twórczości, nie umieli nic powiedzieć o późniejszych utworach. Dziś znów wydaje się jaskrawem nieporozumieniem, że ci modernistyczni literaccy »mistycy« i »metafizycy«, niemający w istocie głębszego zmysłu dla przeżyć moralnych i religijnych, wliczali Kasprowicza do swego grona.
Gdy spojrzeć wstecz, od wyżyn jego poezyj doby obecnej ku zaraniu tej twórczości, można dopiero zdać sobie jasno sprawę z tej