Strona:PL Twardowski - O dostojeństwie uniwersytetu.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

też unikał wszystkiego, coby mogło w otoczeniu budzić przypuszczenie, jakoby wiedza objektywna nie była mu drogowskazem w jego życiu i pracy, coby więc mogło podkopać zaufanie w jego jak najdalej posuniętą naukową bezstronność. Nie będzie więc czynny na takich polach, do jakich dostęp jest uwarunkowany poddaniem się pewnym doktrynom, hasłom, programom, które nietylko nie są wynikiem badania naukowego, lecz w umysłach, wyszkolonych w metodach takiego badania, muszą budzić daleko idące wątpliwości lub wprost przedstawiać się jako fałsz. Żądanie, by sługa prawdy objektywnej wstrzymywał się od wszystkiego, coby mogło ściągnąć na niego podejrzenie, jakoby nie stawiał jej ponad wszystko, wydaje się postulatem zbyt twardym; ale kto istotnie w zdobywaniu i w głoszeniu prawdy objektywnej widzi cel życia, kto istotnie jest, jak to się mówi, człowiekiem nauki, uczonym w najpełniejszem i najpiękniejszem tego wyrazu znaczeniu, ten potrafi być głuchym na podszepty różnych ambicyj i obronić się pokusie odgrywania jakiejkolwiek roli tam, gdzie wcale nie chodzi o prawdę, lecz o władzę, o wpływy, o godności, o zaszczyty i tytuły albo poprostu o pieniądz!
14. I nie trzeba też od ludzi nauki, jakimi są profesorowie i docenci Uniwersytetu, wymagać, aby poruszali się po terenach, nie licujących z ich dostojeństwem, nie trzeba zarzucać im braku poczucia obywatelskiego, jeśli tego nie czynią. Wszak także od artysty nie wymaga się, by działał