Ojcowie, wskazując na swoje dzieci, mają zwyczaj mówić: „Postarzeliśmy się dzięki nim“.
Niema nic straszniejszego, a zarazem radośniejszego jak patrzeć na swe rosnące dzieci. Nie żeń się więc nigdy, Auguście, nie żeń się, jeżeli chcesz się cieszyć wiecznie swoją młodością.
— A co będę robił, jeśli się nie ożenię? Jak i czem zapełnię sobie czas?
— Poświęć się filozofji!
— Czy małżeństwo nie jest najlepszą, jedyną może szkołą filozofji?
— Nie, mój przyjacielu! Wielu wielkich filozofów było kawalerami. Przypomnij sobie, nie licząc tych, którzy przywdzieli sukienkę duchowną: Kartezjusz, Pascal, Spinoza, Kant...
— Nie mów mi o filozofach-kawalerach!
— A Sokrates? Czy nie wiesz, że umierając, wypędził Xantyppę, nie chąc, aby mu przeszkadzała?
— Nie mów mi o tem! Sądzę, że to, co mówi Platon jest tylko romansem...
— Albo „nivolą“
— Jak chcesz...
— August przerwał konwersację i wyszedł.
Na ulicy podszedł do niego żebrak: „Na litość Boską, zaklinam panoczku! Mam siedmioro dzieci“.
— Nie trzeba było ich robić — odpowiedział August ze złością w głosie.
— Ciekaw jestem, coby pan zrobił na mojem miejscu? — odpowiedział żebrak.
Cóżbyśmy mieli do roboty, my, nędzarze, gdybyśmy nie robili dzieci za was, bogaczów?
— Masz rację — odpowiedział August i w nagrodę za twoją filozofję daję ci pesetę.
Żebrak ulokował momentalnie otrzymane pieniądze w najbliższym szynku.
Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/153
Ta strona została przepisana.