Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/170

Ta strona została przepisana.

rękami za ramiona, stał nad nią, wpatrując się uporczywie w jej oczy.
— Nie zamykaj swych oczu, Rosario, nie zamykaj ich na miłość Boską! Otwórz je, tak, jeszcze szerzej, pozwól, abym się w nich przejrzał...
I ujrzawszy odbicie własne w tem żywem zwierciadle, August uczuł, że pierwsze podniecenie mija.
— Pozwól, abym się w nich przejrzał... Dopiero, gdy zobaczę swoje odbicie w oczach kobiety. przekonam się kim jestem.
Zwierciadło spojrzało na niego w dziwny jakiś sposób.
Rosario pomyślała: „Jemu chyba brak piątej klepki“!
August puścił ją, oddalił się od niej i zawołał:
— Przebacz mi Rosario!
— Co mam panu przebaczyć?
W głosie Rosario był teraz lęk. Najchętniej uciekłaby stąd... „Ten człowiek, gdy wpadnie w furię, gotów mnie jeszcze zabić“.
W oczach dziewczyny błysnęła łza...
— Widzisz teraz sama — rzekł August — widzisz sama! Tak! przebacz mi Rosario, przebacz mi! Nie wiedziałem, co robię.
— „Nie wiedział, co robi, a przecież nic nie nie zrobił“ — pomyślała.
— A teraz idź już, idź...
— Wypędza mnie pan?
— Nie, nie, tylko chcę się przed tobą obronić. Nie wypędzam cię, niech Bóg broni, jeżeli chcesz zostań tutaj, a ja sobie pójdę, abyś nie myślała, że ci się chciałem pozbyć...
Rosario pomyślała: „Ani chybi, że ma źle w głowie... żal mi go nawet“!
— Idź już, idź i nie zapominaj o mnie!