Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/186

Ta strona została przepisana.

— Przysięgnij mi, że był tu u mnie młody człowiek, którego rysopis ci podaję:... Wysoki blondyn, dość tęgi... z orlim nosem.
— Czy pan jest chory don Auguście?
— Więc to nie był sen?
— W takim razie i ja musiałabym śnić!
Niech pan będzie spokojny! Ten młody człowiek był tutaj!
— A co powiedział, wychodząc?
— Wychodząc, nic nie mówił... nie widziałam go, gdy wychodził.
— Czy wiesz Liduvino, kto on jest?
— Wiem... był narzeczonym...
— Tak, tak!... A teraz, czy wiesz, kto do niego należy?
— Skądże mam wiedzieć.
— Wy kobiety, wiecie przecież wiele rzeczy, o których wam nigdy nie mówiono, których was nie uczono...
— A z drugiej strony nie umiemy się nauczyć tego, czegoby mężczyźni chcieli, abyśmy się nauczyły.
— Powiedz mi całą prawdę, Liduvino... Czy wiesz, kto teraz należy do Maurycego?
— Nie wiem, ale domyślam się już!
— Zawołaj teraz Dominika.
— Po co?
— Chcę się dowiedzieć, czy jeszcze śnię, czy ty jesteś Liduviną, żoną Dominika i czy...
— ...i czy Domingo także przypadkiem nie śni? Przypuszczam, że lepiej będzie, gdy się pan poradzi Orfeusza!
— Dobrze... sprowadź Orfeusza!
Po chwili Orfeusz wpadł do pokoju, machając z radości ogonem.