Wszystko było już gotowe do ślubu. August życzył sobie, aby ślub był cichy i skromny, ale przyszła małżonka chciała nadać ślubowi więcej uroczystego charakteru.
W miarę, gdy dzień upragniony się zbliżał, August zaczął sobie pozwalać na malutkie poufałości, ale Eugenja trzymała się w coraz większej rezerwie.
— Przecież niedługo będziemy należeli do siebie...
— Właśnie dlatego powinniśmy się zacząć szanować!
— Szacunek.. szacunek! Szacunek wyklucza czułość!
— To chyba tylko według pana.
August zauważył jakiś przymus, jakąś sztuczność w swojej narzeczonej. Niejednokrotnie wydawało mu się, że unika jego spojrzeń. Przypominał sobie swoją matkę, swoją najdroższą matkę i jej gorące pragnienie, aby jej syn ożenił się dobrze. Teraz w chwili, gdy się miał żenić, ciągle myślał o tem, co mu mówił Maurycy o swoim zamiarze połączenia się z Rosario. Odczuwał zazdrość i wściekłość, że stracił okazję, że okazał się śmieszny wobec tej dziewczyny.
„Napewno śmieją się teraz ze mnie“ — a on śmieje się podwójnie, ponieważ sprzatnął mi z przed nosa Rosario. Często przychodziła mu do głowy myśl, żeby zerwać z narzeczoną i odbić Rosario Maurycemu.
— A z tą młodą dziewczyną, z Rosario co się stało? — zapytała Eugenja na kilka dni przed ślubem.
— Dlaczego mi teraz o tem przypominasz?
Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/188
Ta strona została przepisana.
XXIX.