Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/205

Ta strona została przepisana.

nych: pewien kandydat na samobójcę, uzbrojony w rewolwer wyszedł nocą z domu, z zamiarem odebrania sobie życia. Napadli na niego złodzieje. Jednego z nich zabił, pozostałych zmusił do ucieczki, i widząc, że kupił swoje życie za cenę innego życia, zrezygnował ze swoich projektów.
— To zupełnie zrozumiale! Istotą rzeczy było odebrać życie komukolwiek, zabić kogoś, a ponieważ taki ktoś się znalazł, więc pocóż kandydat na samobójcę miał jeszcze mordować samego siebie? Większość samobójców to niedoszli mordercy. Zabijają samych siebie, ponieważ brak im odwagi do zabicia innych.
— Teraz rozumiem cię, Auguście! Gdybyś miał odwagę zabić Eugenję, lub Maurycego, nie myślałbyś o popełnieniu samobójstwa... nieprawdaż?
— O nich nie myślałem...
— A więc o kim?
— O panu!
— Co takiego? — wrzasnąłem, podnosząc się z krzesła. Co takiego? Masz zamiar zabić mnie? Ty, ty? Ty chcesz mnie zabić?
— Niech pan siada i zachowuje się spokojnie. Czy pan sądzi, że to poraz pierwszy istota fikcyjna, jak mnie pan nazywa, chce zabić tego, kto dał jej to życie fikcyjne?...
— Ach, tego już nadto... wykrzyknąłem, przechadzając się po gabinecie... to przechodzi wszelkie granice... to...
— ..Zdarza się tylko w powieściach — dodał August z nonszalancją.
— Zamilcz! Przybywasz do mnie po radę, a zaczynasz od dyskusji na temat mojego istnienia... Powtarzam ci, że mogę uczynić z tobą, co mi się będzie podobało, tak, co mi się będzie podobało.... co mi...