Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/207

Ta strona została przepisana.

— To niemożliwe!
— Chcę żyć, chcę żyć i być sobą!!!
— To niemożliwe, powtarzam!
— Zaklinam pana, dom Miguelu, zaklinam pana na miłość pańskich dzieci, na miłość pańskie; żony, zaklinam na wszystko, co jest panu drogie! Niech pan sobie wyobrazi, że pan, to nie jest pan... że pan ma umrzeć!...
Rzucił się przedemną na kolana, błagając:...
„Don Miguelu! Ja chcę żyć, chcę żyć!!...“
— To niemożliwe, Auguście — rzekłem biorąc go za rękę, aby go podnieść, — to niemożliwe: Już o tem napisałem, a to, co napiszę jest zawsze nieodwołalne. Nie wiem zresztą, co miałbym zrobić z tobą? Bóg, gdy nie wie, co z nami począć, zabija nas. I nie zapominaj, że miałeś zamiar zabić mnie...
— Ależ, dom Miguelu!...
— Dość! Wiem, co mówię! Obawiam się, że w istocie, gdybym ci prędko życia nie odebrał, gotów byłbyś mnie zgładzić!
— Czyśmy się jednak nie zgodzili, że...
— To niemożliwe, Auguście, niemożliwe! Twoja godzina wybiła! Napisałem już o twojej śmierci i nie myślę niczego zmieniać. Umrzesz!
— Lecz... na miłość Boga...
— Niema tutaj żadnego „lecz“... Idź już sobie...
— A więc, nie? — rzekł August. A więc, nie? To jest pańska odpowiedź ostateczna? Nie chce pan, abym był sobą, abym się wyłonił wreszcie z mgły mego życia, nie chce pan, abym żył, czuł, myślał?
Mam umrzeć, jako istota fikcyjna? A więc dobrze, mój panie de Unamuno!...
Ale pan także umrze, pan także obróci się się w proch, z którego pan powstał... Bóg prze-