Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/215

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, już dobrze! To są historję z książek, jak mówi Liduvina.
— A co nie jest historją z książek? Czy istniało coś, dopóki nie było myśli i słowa? I czy cośkolwiek istnieć będzie, gdy się myśl skończy? Historję z książek! Historję z książek! Ten, co nie istnieje, istnieje tylko w książkach. Czy znasz Miguela de Unamuno?
— Tak, czytałem o nim coś kiedyś w gazetach. Jest to podobno jakiś stary dziwak... Wygłasza prawdy, któremi się nikt nie interesuje.
— Czy go znasz?
— Skądże znowu?
— Tak, to prawda! Ponieważ Unamuno jest także postacią fikcyjną. Wszyscy jesteśmy takiemi postaciami. On także umrze, umrze z pewnością, choćby nie chciał... umrze, umrze! To będzie moja zemsta. Nie zgodził się na to, abym żył? Umrze, umrze, umrze!!!
— Niech pan zostawi tego pana w spokoju! Umrze, kiedy Bóg będzie chciał, a pan niech teraz śpi.
— Spać... spać... śnić...
Umierać... spać... snąć... śnić... może!
„Myślę więc jestem, jestem, więc myślę... Ja nie istnieję?... Matka... Eugenja... Rosario... Uoamuno...“
Po chwili obudził się... Wbił rozszerzone przez strach źrenice w mroczną mgłę „Eugenjo, Eugenjo“ — wykrzyknął. Domingo jednym susem przypadł do łóżka, August schylił głowę na piersi i wyzionął ducha.