aż za łatwo, niestety. Ale odrodzić go, to niemożliwe.
— To prawda — rzekłem — to prawda!
— Zupełnie to samo odnosi się do istot, które pan nazywa fikcyjnemi. Łatwo jest nas stworzyć, łatwo nas zabić! Ale kazać nam zmartwychwstać? Nikomu nie udało się jeszcze odrodzić istoty fikcyjnej, która naprawdę umarła. Czy pan sądzi, że mógłby pan powołać do życia Don Quichote’a?
— Tak, to niemożliwe!
— Stosuję się to do wszystkich istot fikcyjnych.
— A jeżeli zacząłem śnić ciebie na nowo?
— Nie można śnić dwa razy jednego snu. Ten, którego pan śnić teraz zaczyna, to już nie ja, to jakaś inna istota. A teraz, kiedy pan śpi i śni, teraz kiedy ja sam uznaję, że jestem tylko cieniem, powtórzę panu słowa, które pana kiedyś tak zirytowały: Niech pan się dobrze zastanowi, drogi panie de Unamuno. Niech się pan dobrze zastanowi! Może to pan jest tą fikcyjną istotą, która w rzeczywistości nie istnieje? Może pan jest tylko pretekstem, potrzebnym na to, aby moja historja, historja innych typów, jako też pańska własna historja mogły się pojawić na świecie? Gdy pan umrze, dusza pańska będzie żyła tylko dzięki nam... Nie, nie, niech się pan nie niepokoi... Śpi pan i śni, to prawda, ale jeszcze pan żyje! Żegnam pana!
August zniknął za czarną zasłoną mgły.
Śniło mi się później, że umieram. Obudziłem się w momencie, kiedy wydawałem ostatnie tchnienie. Obudziłem się z nieznośnym ciężarem na piersiach.
Tak skończyła się historja Augusta Perez.
Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/219
Ta strona została przepisana.