Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/221

Ta strona została przepisana.

„Biedny mój pan! Umarł! Umarł dla mnie! Wszystko umiera, wszystko mnie zdradza! Gorzej jest zostawać w żałobie po śmierci drogiej nam osoby, niż umierać samemu. Ten, który tutaj leży, biały, zimny i sztywny, który zacznie wkrótce gnić, rozsiewając woń rozkładu, nie jest chyba moim panem? Tak, to nie jest on. Gdzie poszedł ten który mnie piścił i mówił do mnie, dokąd odszedł mój pan?
„Jakże dziwnem zwierzęciem jest człowiek! Pieści nas wówczas, gdy najmniej na pieszczotę zasługujemy, w chwili zaś, gdy gotowi jesteśmy oddać mu się zupełnie, na śmierć i życie, odtrąca nas lub karze. Niema sposobu dowiedzieć się, czego właściwie chce? Zawsze robi wrażenie, że myśli o czem innem, niż to, o czem myśli, że nie obchodzi go to, co go dotyczy. Możnabv sądzić, że dla człowieka istnieje jakiś inny świat. Jeżeli ten drugi świat istnieje, to ten istotnie nie wchodzi w rachubę.
Człowiek mówi, to jest, szczeka w bardzo dziwny sposób. Oduczyliśmy się skowyczeń i nauczyliśmy się szczekać, aby go naśladować, ale i teraz nie możemy się porozumieć. Rozumiemy się dopiero wtedy, kiedy i on skowyczyć zaczyna.
Gdy skowyczy, krzycząc na nas, lub nam grożąc, my, zwierzęta, rozumiemy go. Ato on także na swój sposób szczeka, to znaczy mówi, a mowa służy mu, do stwarzania tego, czego niema. Gdy nada już jakiejś rzeczy nazwę, gdy nalepi jej etykietę, nie widzi już tej rzeczy... tylko nazwa istnieje dla niego. Język służy mu do tego, aby kłamał, zmyślał, mieszał fałsz z prawdą, a złudzenie z rzeczywistością. Wszystko dla niego jest tylko pretekstem do rozmów z innymi i rozmowy z samym sobą. I nas, psy, zaraził tą epidemją. Bezwątpienia jest to chore zwierzę. Ciągle na coś cierpi! Wydaje