Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/52

Ta strona została przepisana.

A oto teraz widzimy go w parku, gdy słucha śpiewu ptaków i myśli o Eugenji. A Eugenja ma narzeczonego! „Najgorzej boję się tego pierwszego ciernia, który spotkasz na drodze życia moje dziecko“ — miała zwyczaj powtarzać matka. Gdyby była tutaj z pewnością uwolniłaby od cierni tę różę...
„Matka znalazłaby na pewno jakąś radę“ — myślał August, Mimo wszystko nie jest to trudniejsze, niż równanie drugiego stopnia...
Słabe skomlenie przerwało mu rozmyślania. Odwrócił oczy i za krzakiem zobaczył małego szczeniaka, „Biedne maleństwo! — pomyślał. Napewno wygnali go z domu! Może jego pan chciał go utopić, lecz w ostatniej chwili zlitował się nad nim, August przygarnął psa. Szczeniak szukał sutek matczynych. August podniósł się z ławki i wracając do domu, myślał: „Eugenja będzie go rozpieszczać!.
„To śliczny psiak, śliczny! Biedne maleństwo! Jak on mi liże ręce!“
— Przynieś mleka, Domingo Spiesz się! — rzekł do służącego, stając w drzwiach mieszkania.
— Nowa fantazja, jak widzę! Zaczyna pan psy kupować!
— Nie kupiłem go Domingo. Ten pies nie należał do nikogo! Ma duszę wolną! Znalazłem go!
— Acha! Opuszczony szczeniak!
— Wszyscy jesteśmy opuszczeni, Domingo! Przynieś mleka!
August posłał służącego do sklepu, aby kupił smoczek. Miało to ułatwić psu ssanie.
August nazwał go Orfeuszem — niewiadomo dla jakiego zresztą powodu!
Wkrótce Orfeusz stał się jego powiernikiem. August zwierzał się mu ze swych uczuć do Eugenji.
— „Pomyśl Orfeuszu, mówił August, pomyśl, jaka walka nas oczekuje. Co mi radzisz zrobić?