Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/67

Ta strona została przepisana.

— A ja jaka jestem? — zapytała donia Ermelinda.
Ty dobra byłaś sto, albo dwieście lat temu: Widzę, że nie poszły na marne moje nauki o przyszłem społeczeństwie i o kobiecie przyszłości — nie darmo wpajałem w nią postępowe teorję anarchizmu, anarchizmu bez bomb.
— Obawiam się, że, gdyby co do czego przyszło, Eugenia gotowaby była rzucać bomby!
— A gdyby nawet? — prowokował August.
— Nie! Eugenja nie jest do tego zdolna — rzekł wuj.
— Sądzę, że, mimo niestosownego zachowania się Eugenji, nie zrezygnuje pan ze swych projektów po tej pierwszej porażce? — zapytała donia Ermelinda.
— Oczywiście, że nie, proszę pani! Nie złożę broni, tem usilniej walczyć zacznę!
— A więc do czynu! Niech pan pamięta, że jesteśmy pańskimi sprzymierzeńcami, że może pan nas odwiedzać zawsze, kiedy się tylko panu podoba, nie zważając na to, czy Eugenja będzie się krzywiła, czy nie!
— Przecież Eugenja nie wyrażała wcale swego niezadowolenia z powodu wizyty pana Augusta — zauważył don Firmin. Takie Kobiety zdobywa się siłą, mój przyjacielu. Pięścią i kijem! Gdy pan ją lepiej pozna, przekona się pan sam najlepiej, z jakiej jest ulepiona gliny.
— Teraz pożegnam państwa — rzekł August.
Don Firmin odciągnął Augusta na stronę i rzekł: „Zapomniałem panu powiedzieć, że, pisząc do Eugenji, powinien pan pisać jej imię przez j, a nie przez g. Eujenja Domingo... A del Arco przez k. Lugenja Domingo del Arko“.
— Dlaczego?