Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/73

Ta strona została przepisana.

Maurycemu wyrzuty. W kasynie oczekiwał na Augusta jego najserdeczniejszy przyjaciel, Wikto.
August od czasu ostatniej wizyty czuł się zupełnie innym człowiekiem. Szedł naprzód krokiem zdecydowanym, oddychał swobodniej.
„Mam wreszcie w życiu określony cel — mówił do siebie. Muszę zdobyć tę dziewczynę, albo też zrobić tak, aby ona mnie zdobyła. To właściwie jedno i to samo! W miłości nie ma zwycięzców, ani zwyciężonych! Ależ nie... w tym wypadku „być zwyciężonym“ znaczyłoby, że Eugenia wzgardziła mną dla innego. Dla innego?.. Niema przecież wątpliwości, że ten inny istnieje! Inny? Jaki inny?
Ja jestem starającym się, kandydatem do jej ręki. A ten inny? Prawdopodobnie już się nie stara, gdyż osiągnął to, co chciał. Zdobył miłość Eugenii. Czy tylko miłość?...“
Spotkał młodą dziewczynę. Była ona uosobieniem radości, zdrowia i świeżości August przerwał rozmyślania i poszedł krok w krok za nią.
„Jaka ona śliczna! Tamtej coprawda też nic nie brak! Z jakim wdziękiem odpowiada na ukłony! Skąd ona ma takie oczy? Te oczy są prawie tak piękne, jak oczy Eugenji. W jej ramionach możnaby zapomnieć o wszystkiemi! Och, kołysać się, kołysać na fali młodego ciała!... Ten inny? Ależ ten inny nie jest narzeczonym Eugenji, nie jest tym, którego ona kocha. Ten inny, to napewno ja! Tak, to ja jestem kimś innym, kimś innym!“.
Gdy August doszedł do tej mądrej konkluzji, młoda dziewczyna zniknęła w jakiejś bramie.
August zatrzymał się, obejrzał uważnie dom od suteryn aż po dach i przypomniał sobie, że się miał udać do kasyna. Zawrócił i idąc, rozmyślał dalej.