Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/89

Ta strona została przepisana.

piej będzie, gdy pan przestanie myśleć o tej kobiecie.
— A ty, czy będziesz myślała o mnie!
— Tak... ale teraz muszę już iść!
Zrobili rachunek i Rosario wyszła. Po chwili Liduvina wpadła, jak bomba do pokoju.
— Pytał mi się pan przed paroma dniami, po czem poznaje się zakochanego?
— Tak, pytałem się.
— Teraz panu odpowiem. Po tem, że robi głupstwa. Dziś przekonałam się, że pan się naprawdę zakochał...
— Zakochałem się? W kim? W Rosario?...
— Skądże znowu! W tamtej!!!
— A z czego to wnosisz, Liduvino?
— Zrobił pan z tą dziewczyną to, czego nie mógł pan zrobić z tamtą!...
— Jakto?... Sądzisz więc?...
— Wiem... jeszcze pan nie zdążył... ale...
— Liduvino!!! Liduvino!!!
August poszedł do łóżka z rozpaloną głową. Orfeusz leżał na dywaniku; „Och, Orfeuszu, Orfeuszu jak to smutno spać samemu, śnić samotne sny! Sen samotnego człowieka jest iluzją, złudzeniem... Sen dwojga ludzi to prawda, rzeczywistość. Czy świat realny nie jest snem, snem wspólnym, który my wszyscy śnimy?...“.
August usnął.

XIII.

Po kilku dniach Liduvina zawiadomiła Augusta, że jakaś młoda panna chce się z nim widzieć.
— Młoda panna?— To napewno ona!... ta pianistka!!!
— Eugenja?