Strona:PL Upominek z prac Stanisława Jachowicza.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.

śliwszym był, gdy jej w jakikolwiek sposób ulżyć potrafił. Ileż to ubogich panienek poumieszczał w zakładach naukowych za pracę swoją, za udzielanie bezpłatne lekcyi po pensyach? Ileż to dom jego nawiedzało ubogich, których zwał najlepszymi przyjaciołmi swymi? Ileż nie wyżebrał wsparć dla podupadłych rzemieślników, na założenie warsztatów poczynającym robotnikom, na wdowy i sieroty? Ile sierót w własnym domu przytulił? Bardzo liczne przykłady miłości bliźniego są znane, a ileż pozostaje dotąd w ukryciu? bo Jachowicz trzymał się tej chrześcijańskiej zasady: „niech nie wie lewica, co prawica czyni.“
Stanisław Jachowicz kochał wszystkich, ale najbardziej umiłował sieroty, cierpiące niedostatek. Kiedy więc w roku 1832 został członkiem Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, z całem poświęceniem oddał się nauce sierot w szkółce, pod opieką Towarzystwa zostającej. Sam w niej bezpłatnie udzielał nauki i innych do tego pobudził.
Z tą chwilą liczba dziatwy wzrastała bezustannie, przybywało do szkółki coraz więcej sierotek i w krótkim czasie dotychczasowy mały lokal pomieścić ich nie mógł. Wówczas to powziął Jachowicz myśl zbierania składek, aby zebrać fundusz na wybudowanie osobnego domu dla pomieszczenia biednych dziatek.
Jachowicz, który sam byłby wolał zginąć z głodu niż przyjąć dla siebie jakie wsparcie, bez wahania wyciągnął rękę dla sierot. Pokochał nieszczęśliwe sieroty całem sercem, więc zbierał, gdzie tylko mógł: na pensyach, na lekcyach, przy zabawach, przy każdej sposobności. Urządzał loterye, licytacye, przemawiał gorąco do szczęśliwszych w imieniu tych maluczkich biedaków, zbierał nawet po groszu „na cegiełkę,“ aż zgromadził 80,000 złotych. Do tej sumy dodano kwotę, zbywającą ze składek na dotkniętych powodzią nadwiślan i tak stanął na Nowym Świecie gmach dwupiętrowy z obszernem podwórzem, w którym pomieszczono 65 sierot,