Pawluś był łakomiec wielki:
Z kieliszków pozostałe wysączał kropelki,
Okruszynki zbierał z ziemi,
Choć się nie mógł najeść niemi;
Z placuszków wyskubywał rodzynki, migdały.
Mama się nań gniewała, siostry go łajały,
Lecz on zawsze broił swoje.
Dostał się do śpiżarni; patrzy, stoją słoje.
„Tu zapewne rzeczy smaczne!“
Rzekł sam do siebie; „zaraz z brzega zacznę!
To kawior zielony! skosztować go trzeba.“
Ukroił kawałek chleba,
Grubo sobie nasmarował,
Alić zaledwie skosztował,
Okropnie go znudziło,
Bo to mydło szare było.
Dzieci! jego cierpienia z łatwością pojmiecie;
I was to kiedyś spotka, gdy takie będziecie.
Henrysiu! na ci piernik, rzekł przyjaciel domu,
Ale zjedz go gdzie w kącie i nie daj nikomu. —
Ej, pan chyba żartuje, odpowie Henryczek:
Mam zjeść sam, to dziękuję, schowaj pan pierniczek.