ten widok na mieszkańcach Medyolanu. Zgromadzono się i twierdzono pospolicie, że to jest posłaniec nieba, który ziemi wielkie zwiastuje zmiany, — i każdego przenikała trwoga. Wtem przybywa człowiek, który zwykł dochodzić przyczyny wszystkiego, był to jeden z pierwszych urzędników miasta; wpatruje się równie jak wszyscy i odkrywa całą tajemnicę. Zwrócił uwagę widzów, że to, co im się zdaje zjawiskiem nadpowietrznem, jest obrazem kamiennego anioła, wznoszącego się na szczycie dzwonnicy, który się za pomocą promieni słonecznych odbija w obłokach i tym sposobem wpada w oczy zdumionego pospólstwa.
To wyjaśnienie było dokładne i stósowne do pojęcia każdego, a zwolna rozchodzące się chmury, niszczące tem samem ów widok, tem mocniej przekonywały o chwilowem omamieniu.
To zdarzenie opisuje Kardau, pisarz żyjący w wieku szesnastym. Może ztąd być nauka dla dzieci, a nawet dla starszych, żeby lada czem się nie zatrważać i szukać ile możności przyczyn rzeczy nadzwyczajnych, albowiem częstokroć najmniejszy wypadek w oczach człowieka, pełnego przesądów, stać się może przyczyną zguby lub nieszczęścia.