Ta strona została przepisana.
kiem nie warto. Idziemy! — powiedział energicznie Roman.
— Niech pani idzie do domu! — pocieszał ją Lipek. — Przyprowadzimy zaraz Brytana. Gwarantuję.
— Ty trochę zagalopowałeś się, brachu. Nie obiecuj za wiele! Brytan musi być już w Berlinie.
Kobieta znów zaniosła się płaczem.
Lipek pchnął Romka przed siebie, sam zaś podążył za nim.