ce... Więcej cię do mojego mieszkania nie wpuszczę... — irytowała się meliniarka, trzęsąc się aż z oburzenia.
Wszyscy śmieli się głośno, rozbawieni jej złością. Po chwili jeden z gości znów się odezwał drwiąco:
— Przecież nasza gospodyni jest jeszcze wcale młodą dziewczyną. Dlatego, że pamięta turecką wojnę, to nie należy jej jeszcze nazywać starą...
— Wynoś się stąd! — ryknęła gospodyni.
— Żarty na bok!... — powiedział z udaną powagą. — Wolałbym mieć do czynienia z jej pończochami, co leżą tam wypchane w łóżku, niż z jej wdziękami...
Chuda Mańka zerwała się z łóżka, usiłując ich wypchnąć za drzwi. Mocowali się z nią żartobliwie tak długo, aż mały złodziejaszek wyciągnął jedną pończochę z pod poduszki. Jednakże nie zdążyli jej ukryć, kiedy gospodyni zauważyła to. Zrobiła taki krzyk, jakby ją ze skóry darli, wyrywając przy tem swój skarb. Cały ten kawał obrócono zaraz w żart. Nikt z obecnych nie wątpił jednak, że gdyby gospodyni tego nie zauważyła, musiałaby pożegnać się z tą pończochą na zawsze.
Roman dłużej już tu nie bawił, gdyż zrozumiał, że tego co go interesuje, nie dowie się tu. Poza tem nie mógł znieść tych specyficznych dla wszystkich melin zapachów, jakie się tu unosiły w powietrzu.
Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/191
Ta strona została przepisana.