Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/64

Ta strona została przepisana.

— O te kobiety! — wołał „Morda“, uderzając pięścią w stół tak silnie, że wszystko podskoczyło do góry. — Przez jedną „szparę“ odkiwałem dziesięć lat w katordze!! Ale to nic, gdyby nie kobieta, nie wartoby było ryzykować. Ach, jak ja je lubię! — zawołał zachwycony, chwytając Felcię w objęcia.
Nie zdążył dokończyć, kiedy dostał butelką od Felci w głowę. To było sygnałem do ogólnej bójki. Towarzystwo poczęło się nawzajem okładać, czym popadło. Bryłka, którego wyrwano z błogiej drzemki, nie zorjentowawszy się, co się dzieje, począł krzyczeć chrapliwym głosem:
— Śmierć „kapusiom“! Śmierć!! Nie hańbcie mojej córki!!! Oprzytomniał dopiero, kiedy tak samo oberwał butelką po głowie... Wysmukła Felcia nadspodziewanie okazała się silną i zdolną nie tylko do flirtu, ale i do bijatyki. Nie bacząc jednak na jej płeć, ktoś w zamięszaniu podbił jej oko. Nawet felczera, który starał się wszystkich rozbroić nieoszczędzono, tak że drugi „blatny“ felczer, którego znów sprowadzono musiał i jego opatrzeć z ran... Ofiara bójki „rodzinnej“ jęczał cicho, przysięgając, że już żadnego złodzieja nigdy leczyć nie będzie.
Już dniało, kiedy każdy z osobno wyniósł się w swoją stronę. Brytan tylko pozostał w łóżku wraz z pierwszym felczerem. Jednakże rozeszli się, jak przyjaciele. Felcia podążyła dumnie za Romanem.