Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/80

Ta strona została przepisana.

dzy z portfelu! — rzucił Romek chuderlawemu z ironią — bo później pan powie, że ja to uczyniłem.
— Jazda, jazda! Nie bądź taki mądry! — zwrócił mu uwagę policjant.
W chwilę później Roman stanął przed dostojnym obliczem dyżurnego komisariatu kolejowego. Zrozumiał, że tu już żadne mądrości nie pomogą.
Za chwilę przybył i frajer. Wygląd miał trupioblady. Już z proga krzyczał drżącym głosem: — Gdzie mo... je, gdzie moje pieniądze?!!!
Dyżurny przodownik podsunął mu portfel pod sam nos. — Tu są pańskie pieniądze! — Frajer, na widok portfelu zemdlał i usunął się jak długi, na podłogę.
Była taka chwila, w której Roman mógł skorzystać z zamięszania i ulotnić się stąd. Lecz jeden tylko chuderlawy człowiek stał na przeszkodzie, nie spuszczając oka z Romka.
Doprowadzono frajera do przytomności. Wskazano mu Romka, oświadczając, że on jest tym złodziejem, w co nie chciał uwierzyć:
— Nigdy bym nie przypuszczał, że pan jest złodziejem! — oświadczył dobrodusznie. — Wcale na takiego pan nie wygląda. Cały majątek miałem przy sobie! Pięć tysięcy dwieście pięćdziesiąt dolarów mam w portfelu! Mój Boże! Na jedną tylko chwilę wsunąłem portfel do bocznej kieszeni futra, a już złodziej to spostrzegł! Dobrzy złodzieje są w tej Warszawie!!!
— Niech pan się strzeże, aby drugi raz pana nie