Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/86

Ta strona została przepisana.

jomi wypytywali go gromadnie, za co i jak popadł. Wiedział dobrze o tym, że z chwilą, kiedy go tu wpuszczono, był na obserwacji. Śledzono, kto go tu przywita. Na nieszczęście otoczyli go też sami złodzieje!
Co chwila wywoływano nazwisko jednego z obecnych, by sprawdzić czy jest tu notowany. Komisarz i podkomisarz oglądali każdego. Podczas tych oględzin dało się słyszeć wiele dowcipnych pytań i odpowiedzi. Kobiety, w lwiej części prostytutki, flirtowały zawzięcie ze złodziejami, jakby chciały zapamiętać ostatni flirt przed więzieniem, lub „łabajem“, co ich najpewniej oczekiwało.
— No i ty tu jesteś! — zwrócił się do Romka komisarz, jak do starego znajomego. Byłby już czas najwyższy, byś zarobił ze dwa miliony dolarów i dał już spokój. Myślę, że ostatnie lata nauczyły cię rozumu.
— Właśnie, że nie, panie komisarzu! Gdybym nauczył się rozumu, nie byłbym tu teraz — odparł.
— A za co teraz?
— Jak zawsze, panie komisarzu, niewinnie.
Komisarz parsknął śmiechem.
— Czy jest tu między wami taki, co jest winny?
— Tak, ja jestem winny, panie komisarzu! — zawołał znany złodziej, przezwany „Mortus“. Na trzy lata wyrok już sobie podpisuję i to bez sądu!
— Dlaczego tak srogo się chcesz ukarać? Pewno coć ważnego zgrzeszyłeś?!
— Właśnie, że nie! Przeszkodzono mnie w samej