Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/89

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX.

Było już późno wieczorem, kiedy furtka więzienna otworzyła się, aby Romka zagarnąć do siebie. Zgrzytnęły kilkakrotnie klucze przy zamykaniu paru jeszcze drzwi żelaznych. Po chwili znalazł się w kancelarii więziennej.
Urzędnik, zapisujący nazwisko, pochodzenie ojca, matki, tak go świdrował oczyma jakby zamierzał oddać mu swoją córkę za żonę, śledził jego rodowód z pedantyczną drobiazgowością.
— Zdaje mi się, że siedzieliście tu już! — zawołał urzędnik.
— Tu nie!... ale w pojedynkach może!!
Urzędnik raczył mu przesłać przez okienko uprzejmy uśmiech, za trafną i dowcipną odpowiedź.
Zrewidowano go z większą dokładnością, aniżeli to uczyniono w areszcie, po czym wraz z innymi oddano go pod opiekę gospodarza, który zabrał wszystkich do łaźni więziennej. W drodze do raju, myślał Romek, nie przechodzi się tak skrupulatnej „czystki“, jak robią to z więźniem, który ma dojść do „miejsca przeznaczenia“.