Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/95

Ta strona została przepisana.

chwytem wpatrują się w niebo. Kosz nie pozwala widzieć co się dzieje na Bożym świecie. Dorożka jakaś zatrzymała się za parkanem więzienia, po czym ruszyła prędko, unosząc ze sobą w powietrzu głośny śmiech kokot ulicznych.
Stał tak dłuższy czas, a chrapanie więźniów rozlegało się po całym gmachu więziennym, jakby rechot żab. Jak dziwny jest świat — myślał. Tam za parkanem więziennym wre życie ludzi uczciwych i występnych!... Wiele to podłości ludzkich dzieje się w tej chwili na świecie! Wiele to występków ludzie popełniają przeciw samemu przestępcy!... Ludzie teraz żrą, piją, kradną, kombinują, rabują, mordują i bawią się!! A my w tej samej chwili w więzieniu leżymy jak trupy, bezczynni, bez własnej woli i godności ludzkiej!... Gdy mnie już nie będzie na świecie i moich towarzyszy niedoli, to inni zajmą naszą miejsca. Tak! Jak długo będzie istniał pieniądz, brylanty i złoto, tak długo będą więzienia i więźniowie, wyzyskiwacze i wyzyskiwani, niewolnik i pan!... Romek filozofował, unosząc się w świat marzeń, gdzie niema parkanów, ani krat dla myśli!...
Czemu ludzie wybudowali więzienia wśród miast, gdzie wre życie i słychać wesoły śmiech kobiet? Dlaczego tak drażnią więźniów szumem, dolatującym do nich, dorożek i tramwajów? Jak to strasznie przypomina mu jego los. Nieraz, będąc w pojedynczej celi, biegał jak szalony, zatykając sobie uszy, aby nie słyszeć gwaru ulicy!... Pochowano go w żywym grobowcu! — rozpaczał. Dlaczego nie dajecie mi zapo-